czwartek, 20 sierpnia 2009

Francja Południowa 2009, czyli prawdy i mity

We Francji lepiej zdjąć nogę z gazu. PRAWDA 

Prezydent Sarkozy zadbał o to, żeby przepisy stały się na tyle restrykcyjne, aby raz na zawsze rozwiązać problem piratów drogowych i liczby wypadków. Dlatego ograniczenia są prawie wszędzie, a złamanie przepisów kończy się wysokim mandatem. Ze względu na mniejszą ilość dozwolonych punktów karnych i  surowszy system naliczania karniaków, wielu Francuzów utraciło prawo jazdy i przesiadło się do małolitrażowych samochodów typu JDM, którymi można jeździć nawet po utraceniu uprawnień. Poza tym ciężko poruszać się szybko, bo francuscy drogowcy do perfekcji opanowali spowalnianie ruchu np. poprzez budowanie licznych rond. A kierowcy tak się boją, że jeżdżą do przesady wolno. Kiedy można 50 na godz, jadą 40. Przy dopuszczonych 90 km/h, jadą 70 lub 80. Człowiek może wyjść z równowagi ;)

Francuzi nie znają języków innych niż ojczysty, PRAWDA

Lepiej uzbro się w cierpliwość i samemu nauczyć się zwrotów typu "prosto", "lewo", "prawo", bo poliglotów we Francji nie uraczysz. Widać, że rozwój angielskiego lingua franca ominął Francję szerokim łukiem. Za to Francuzi są przekonani, że jak powtórzą kilka razy coś totalnie niezrozumiałego dla osoby bez języka francuskiego, to ta osoba w końcu się nauczy i zrozumie. Na 2 tygodnie wycieczki, spotkałam jedynie 2 osoby mówiące po angielsku... A pytałam się kilkadziesięciu...

Na Zachodzie to komercja, introwertyzm i naciągactwo. FAŁSZ

  Naciągactwo będzie wszędzie tam, gdzie człowiek da się naciągnąć. W trakcie mojej wyprawy zdarzały się sytuacje wyjątkowo nieprzyjemne. I na każdym kroku raczej spotykałam się z chęcią pomocy: Francuz, który pożyczył mi 30 euro; grupka Niemców napotkanych na trasie, którzy po usłyszeniu historii o zgubieniu dokumentów i kasy wcisnęli mi 10 euro; starszy pan i dziewczynka z drewnianej budy z frytkami na pakringu pod Gap, którzy napoili mnie, poczęstowali rożkiem lodowym i pozwolili mi się rozb na terenie prywatnym; kolejny Francuz, który zaprosił na teren swojej posesji, żebym mogła rozbić się na terenie ogrodzonym,;po tirowca z Polski, który pomógł mi się dostać do Polski (ale Polska to pono nie Zachód;). Wszędzie tam, gdzie obdarzy się człowieka uśmiechem, można liczyć na to, że pomoże. Pewnie, serwisy i inne firmy tylko czekają na frajera, dlatego lepiej zakupprzynajmniej Motoassistance, ale generalnie nie zdarzyło mi się, by ktoś poproszony o pomoc mi odmówił. 

Na Południe to lepiej wiosną lub późnym latem. PRAWDA

 Ja do Francji Południowej dotarłam w połowie sierpnia, a i tak było niewyobrażalnie gorąco. Na tyle gorąco, że rozebrana do krótkich spodenek i krótkiego rękawka wciąż nie odczuwałam ochłody. Wiadomo jednak, jak takie podróżowanie może się skończyć, asfaltem wrytym pod skórę i dotkliwymi ranami, dlatego może warto pojechać poza sezonem i rozkoszować się bardziej przyjazną temperaturą. Szczególnie, że woda w połowie sierpnia była ciepła jak zupa, więc podejrzewam, że nawet we wrześniu byłaby całkiem spoko.

Autostrady są drogie. PRAWDA

Są drogie i ja ich unikałam, kierując się na równoległe landówki. Towarzyszą one zawsze autostradom, idą praktycznie ramię w ramię, dlatego łatwo je odnaleźć. Jeżeli jednak komuś się śpieszy, trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo jest dużo spowalniaczy i ograniczeń, no i sami Francuzi jeżdżą wolno. Radzę zjechać na pierwszą lepszą bramkę przy autostradzie, tam możliwe, że dostanie się aktualną mapę wraz z oznakowaniami odcinków płatnych, bramek oraz landówek. Ja na takiej jednej jeźdżę już przez Francję drugi sezon, choć wygląda jak z psu gardła wyjęta ;) Ze swojego atlasu nic nie dałam rady odczytać, poza tym ciągle coś zmieniają i dobudowują. Lepiej być na bieżąco.

Jedzenie jest drogie. FAŁSZ/PRAWDA 

Najdroższe są pierdoły, szczególnie na stacjach benzynowych. Ale kiedy znajdzie się supermarket, można znaleźć prawdziwe smakołyki za całkiem niskie ceny. Na Południu koniecznie sery, oliwki, piwo cedrowe i potrawy prowansalskie. Miodzio!

1 komentarz:

  1. Czytam Twojego bloga od jakiegos czasu i właśnie do mnie dotarło! To TY jestes TĄ babką, która pojechała na rozpadającym się maleńkim bajku do Francji, zgubiła całą kasę co uświadomiła sobie na bramkach autostardowych i wracała do macierzy polskim tirem :))) Czytałam relację na Motocainie i zapadło mi w pamięć. No i jesteś z Wrocławia jak ja :) (choc nie wiem czy to nadal aktualne) Daj znać, czy bywasz czasem w dolnosląskich okolicach. Chętnie Cię poznam i podpytam o rózne praktyczne aspekty wypraw małym motorem o małej pojemności (baku również) :)
    Pozdrawiam!
    marika.witek@gmail.com

    OdpowiedzUsuń