Nie łatwo mnie wzruszyć, ale nie znam kobiety, której nie zrobiłoby się ciepło na widok gumy przypalonej przez zwycięzce wyścigu motocyklowego, posiadacza najlepszej, skórzanej, bezbłędnej stylówy pod kolor motocykla...
Czeskie wyścigi Zlaty Kahanec w Terlicko były moim pierwszym, sportowym doświadczeniem w tej dziedzinie. Oczywiście jako widz, nie biorący udział. Zapisałam się na Forum Motocyklistów, zostawiłam ogłoszenie, że bardzo chętnie poznam młodych motocyklistów z okolic Wrocławia, by stworzyć swoją własną grupkę do latania i traf chciał, ze akurat wracałam z mojej masakrycznej wyprawy do Francji i dostałam wiadomość od niejakiego Maćka, ze właśnie wybiera się ze swoimi przyjaciółmi na wyścigi do Czech i ze może zechciałabym dopełnić skład. I tak tez się stało. Z korzyścią dla mnie w postaci nowych ludzi, nowego miejsca i całkiem nowych wrażeń. Najzabawniejszym akcentem całej imprezy było przemieszczanie się w przerwie pomiędzy kolejnymi wyścigami, były momenty, że obsługa wyścigów dosłownie spychała nas z trasy w krzaki albo na teren prywatny, byle tylko zejść z asfaltu. Było też przedzieranie się przez krzaki, byle podpatrzyć sidecary spod barierki, byle tylko nikt z obsługi nas nie zauważył ;) A na koniec jeszcze suty akcent w postacie syra smażonego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz