Po sierpniowym tripie, bolesnym w skutkach, bo przecież moto zepsute i nie wiadomo, co z tym zrobić, umyłam Hondzinę biedną z nastawieniem, że skoro nie wiadomo, o co chodzi, może lepiej znaleźć kogoś, kto będzie wiedział i pozbyć się grata. I tak Honda poszła do szopy, osłuchana wcześniej przez znajomego, który stawiał na to, że nawet jeśli przytarta, to wał na pewno nie poszedł. W takim przypadku wersja zniszczeń byłaby bardziej ekonomiczna. W każdym jednak razie, Honda poszła w odstawkę do szopy, a ja zastanawiałam się, co z tym fantem zrobić...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz