wtorek, 19 marca 2013

Zupełnie subjektywna relacja z Wrocław Motorcycle Show 2013 (pozdrowienia dla Piotra Kody)

      
       Zacznijmy od tego, iż recenzentka ze mnie średnia, bo jak najbardziej zaangażowana emocjonalnie w całą ideę targów lokalnych, jakim jest Wrocław Motorcycle Show. Słuchy do mnie dochodziły już po fakcie, że opinie są różne i - jak to zazwyczaj bywa w przypadku imprez tego typu - skrajne. Jedni wystawcy bardziej zadowoleni, bo odwiedzających z roku na rok coraz więcej, inni ciut rozczarowani. Wśród mediów zaskoczył mnie pozytywny oddźwięk jednego z poczytniejszych portali motocyklowych, którego naczelny wyraził swój podziw wobec różnorodności imprez towarzyszących, pokazów oraz wywiadów, bo w trakcie targów konkurencyjnych zazwyczaj towarzysząca jest jedynie cisza, a jedynie z czym zwiedzający może się zetknąć, to stoiska wystawiających. A na Wroclaw Motorcycle Show się dzieje, bo są i podróżujący, a w tym nie tylko nasze stoisko Travel Zone (Motosyberia, Kopciuszek Motocyklowy, TravelMoto oraz Motojary), ale i Ania Jackowska ze swoimi opowieściami, a też pokazy ratowników, specjalistów od kocich ruchów, którzy uczą, jak zwijać się w trakcie lotu z motocykla, by zderzenie z asfaltem przyjąć jak najmniej boleśnie i inne różności ciekawe.
      Ale dość o opiniach krążących. Czas na to "subjektywne". Ja osobiście targi mogę podsumować jednym sformułowaniem: było uroczo. Począwszy od samego spotkania z wszystkimi uczestnikami-budowniczymi z naszego stoiska, po rozmowy z odwiedzającymi, którzy po raz kolejny nadali sens istnieniu tego bloga. Życie rzuca mi ostatnimi czasy różne kłody pod nogi, kłody finansowo-czasowe, osobisto-egzystencjalne, które odwracają uwagę od motungów, a wypełniają głowę bolączkami natury jak najbardziej prozaicznej. A targi pomagają powrócić myślom na motocyklowe tory. Ilu ludzi siedzi w branży, ilu motocyklistów walczy z nieprzystępnym, trudnym, polskim rynkiem! I inaczej, tak prywatnie, bardziej hobbistycznie - ilu początkujących podróżników szuka inspiracji w tych, którzy podołali mniej lub bardziej wymagającym trasom.
      I tu w tym miejscu kieruję serdecznie pozdrowienia dla Piotra Kody, Pana, który wskazał, iż ta pisanina, która czasem zdaje się być jedynie nudnawym monologiem skierowanym donikąd, MA SENS. Otóż Piotr i jego Żona są fanami bloga. Piotr dzięki temu blogowi był w stanie przekonać Panią Żonę, że podróże na moto nie takie straszne, jak je malują, no bo "skoro ta dziewczyna sama może...", to każdy może, a nawet powinien! Piotr jest również adresatem pierwszego autografu w moim życiu, co mnie niezmiernie uszczęśliwia. Pierwszy i pewnie ostatni, sława szybko wygasa, ale tym bardziej autograf ten zdaję się wydarzeniem na skalę życiową! Piotrze, dziękuję, że wpadłeś. Chce mi się znów pisać ;)
      I to tyle chyba. Jakie targi są, każdy widzi albo zobaczyć może na kolejnej edycji. Zapraszam do krótkiej relacji zdjęciowej. Przemawia szybciej i lepiej;)

AMEN


Dzieciaki uwielbiają Hondziaka i róż ;) A to najmłodszy wielbiciel motocykli na targach. Ponoć pcha się już na siodło od 8 miesiąca życia;)

I po raz kolejny na targach kopciuszkowe przypinki, z których dochód przeznaczyliśmy wraz z Motojary a konto dzieci z domu dziecka


Drużyna Wyprawy na Jedwabnym Szlaku w starciu z Maćkiem Swinarskim z Motosyberii. Azja kontra Azja, kto da więcej!

Moja Gwiazda w całej okazałości. Prawdopodobnie najbardziej pokiereszowany motung na całych targach ;)


Loki pilnuje, by przełęczówka grzana na stoisku nie wystygła;)



Modeka jak zwykle przygotowana, pełna profeska!



Imponujące stoisko Ducati (hehe), czyli, że jakieś motocykle też tam były, no ale w porównaniu do takiego Intermotu, ech...



Motojary i Łukasz Spozo Langner z TravelMoto (po środku) udzielają wywiadu na scenie.



Kacik.


Rzut z góry na stoisko.

1 komentarz: