środa, 6 lipca 2011

Dzień czwarty i piąty, czyli szwedzkie klopsiki, martwe borsuki i widziałam łosia cień

      Kolejnym przystankiem w mojej podróży było Sodertalje, gdzie oczekiwała mnie polska para, znajomi znajomego, który wiedząc o mojej trasie, zapytał u kumpla o możliwość noclegu. A że kumpel też jest motocyklistą, to ochoczo się zgodził. Z Karlskrony kierowałam się wybrzeżem w stronę Kalmaru i dalej na północ. Trasa wzdłuż wybrzeża było wyjątkowo malownicza, szczególnie małe, szwedzkie wioski z ich charakterystyczną, drewnianą architekturą. Po przejechaniu niemalże całej Szwecji drewniane domki w kolorze ceglanym wychodziły mi już uszami, ale na samym początku nie mogłam wyjść z zachwytu. Byłam również pod wrażeniem ogromu zieleni. Można było mieć wrażenie, że w Szwecji nie idzie się na spacer do lasu, a raczej na spacer do miasta, tak odwrócone są proporcje zabudowania terenu. Owocowało to niestety ilością potrąconych borsuków i innych leśnych zwierząt przy drodze, tych drobniejszych, bo od potężnych łosi i innych rogaczy Szwedzi przezornie odgrodzili kierowców siatkami. Zachwyciło mnie przedziwne zjawisko atmosferyczne, z którym zetknęłam się zaraz na początku trasy - chmura, snująca zaraz nad powierzchnią drogi (nie były to tereny górskie), być może znad morza. Po wjechaniu w nią temperatura spadała o około 10 stopni. Przejechałam przez mniej więcej trzy takie. Niesamowite wrażenie, niczym zetknięcie z Buką ;) Liznęłam też ciut folkloru, całkiem nieświadomie, zbaczając na krótki przystanek do jednej z nadmorskich miejscowości. Jak się okazało przedziwny, wysoki, kwiatowy krzyż, z którym zetknęłam się na jednej z plaż, to nic innego, a pogański krzyż, który Szwedzi stawiają z okazji najdłuższego dnia w roku, by (nieźle dając w palnik przy tej okazji) potańczyć i pośpiewać wokół niego, co możemy zobaczyć na ocenzurowanej reklamie Ikei (patrz: youtube: "banned commercial Ikea swedish midsummer"). Odkryłam również miejsce pochówku Wikingów, co do głębi wstrząsnęło moją pogańską duszą ;)

Miejsce pochówku Wikingów. I kozuchy.

Zwaliste dęby i grób Wikinga w tle. Może te drzewa jeszcze go widziały?

Pogański krzyż stawiany z okazji najdłuższego dnia w roku

Cisza, spokój. Szwedzka plaża.
          Następnego dnia pożegnałam się z moimi gospodarzami w Sodertalje i ruszyłam dalej w stronę Ostersund. Nie zakładałam, że jednym rzutem uda mi się dotrzeć do Norwegii (zresztą po co?), więc mogłam pozwolić sobie na dłuższy sen oraz na wrzucenie zdjęć na fanpage na fb z rańca;) Trasa do Ostersund okazała się wspaniała. Pogoda - niezmiennie doskonała aż do granicy z Norwegią, czyli czyste niebo, około 27 stopni i słońce, które już w środkowej Szwecji zachodzi dopiero koło północy. Wszystko w Szwecji okazało się być przepastne: rzeki, jeziora, lasy, nawet dni;) Ale nikt nie byłby w stanie na to narzekać, bo kiedy siedzi się nad jeziorem o 12 w nocy i już od przeszło 2 godzin obserwuje się jak słońce powoli chowa się za wodą, zmieniając swoją szatę od dojrzałych żółci po krwiste czerwienie, jedyna myśl przewijająca się przez głowę to taka, by ten zachwycający teatr nigdy się nie skończył...

Państwo Tatarczukowie prezentują motocykl.

Ze względu na wysokie podatki od nowych aut, wielu Szwedów decyduje się na oldtimera. Jest ich tak wiele (próbowałam liczyć, może średnio co 60te auto na trasie. plus stojący na co trzecim podwórku), że nawet same wpadają w kadr ;)
  
Postój nad jeziorem. Kaczki i mewy, czy to rybitwy, czy jaki czort, atakowały moje skromne zapasy. W tym miejscu chciałabym podziękować Sile Wyższej za mleko w proszku. Uratowało mi dupsko nie raz, nie dwa!

Głupia kładka, a czujesz się jak Pan Świata. Lub Pani ;)

 W Skandynawii zdarzyło mi się spać pod namiotem zaledwie dwa razy. To jeden z tych cennych momentów ;)

Północ pod Ostersund. To się nazywa zakończyć dzień w dobrym stylu.

1 komentarz:

  1. http://1.bp.blogspot.com/-K_gC1FFMHoE/Tl1YXUuUDlI/AAAAAAAAAy0/zwvGA07a8sw/s640/polnoc.JPG


    meeeega fajne zdjecie. rewelacja.

    OdpowiedzUsuń