Plan na dzisiejszy dzień był następujący: dojechać do Gdańska, gdzie gościć miał mnie Piotrek, który zaoferował się z noclegiem po moim rozpaczliwym apelu na fejsie. Choćby się waliło czy paliło, do Gdańska musiałam dobić, bo następnego ranka o godzinie 9 z Gdynii ruszał mój prom do Karlskrony (Stenaline, 230zł z kabiną, motocyklem i studencką zniżką), a ponieważ po ciemku nie jeżdżę, nie było bata, by mogły zaistnieć jakiekolwiek opóźnienia.
Pogoda? Wspaaaniała, deszcze z różnym nasileniem na całym odcinku około 550 km, z wyłączeniem krótkich odcinków w zachodniopomorskim i jakichś 10 km przed samym Gdańskiem. Średnia temp: 13 stopni. I jeszcze na domiar złego z oszczędności miejsca nie wzięłam kombinezonu przeciwdeszczowego. FUCKING BŁĄD! Warunki na drogach: przeeec... nie-cudowne;) Spychanie na pobocze, wyprzedzanie na czwartego, siódmego i osiemnastego, spękaliny na drogach jakby się King Kong po nich przebiegł - normalka. W takich chwilach szczególnie docenia się suchy nocleg pod dachem i gorącą strawę, którą ugościli mnie wieczorem moi gospodarze w Gdańsku. Piotr wraz z dziewczyną i przyjaciółmi okazali się rasowymi podróżnikami, pierwotnie podróżującymi na rowerach, a dopiero od kilku sezonów - na motocyklach, więc tematów nie brakowało. Gadaliśmy póki sił mi starczyło, czyli jakieś 2 godz, po czym padłam jak dętka i śniłam o kolejnych eskapadach;)
Postój przeciwdeszczowy, ELO! |
Afra, rasta pies moich gospodarzy oraz Airoh. Miłość od pierwszego wejrzenia love love love |
I like it:)
OdpowiedzUsuńCiągle mam Twoją czapkę:P Jak mi podeślesz adres to Ci ją odeśle. Póki co Afra na niej śpi i twierdzi że pachnie jak Airoh:P