sobota, 2 lipca 2011

Gotowi, do startu, start!

    Po kopiuszkowych przygotowaniach do kopciuszkowego tripu nadszedł czas na kopciuszkową inaugurację długo wyczekiwanej wyprawy! Start spod domu w Kliczkowie. Nie obyło się bez łez pożegnania ze strony rodziny oraz pytań w stylu: "Ładowarkę masz?", "Plastry wzięłaś?". Ale czasy bezgranicznego spontanu minęły bezpowrotnie, teraz jest i lista i odhaczanie i pełna, pakowankowa profeska.
    Plan na dzisiejszy dzień był następujący: dojechać do Gdańska, gdzie gościć miał mnie Piotrek, który zaoferował się z noclegiem po moim rozpaczliwym apelu na fejsie. Choćby się waliło czy paliło, do Gdańska musiałam dobić, bo następnego ranka o godzinie 9 z Gdynii ruszał mój prom do Karlskrony (Stenaline, 230zł z kabiną, motocyklem i studencką zniżką), a ponieważ po ciemku nie jeżdżę, nie było bata, by mogły zaistnieć jakiekolwiek opóźnienia.
     Pogoda? Wspaaaniała, deszcze z różnym nasileniem na całym odcinku około 550 km, z wyłączeniem krótkich odcinków w zachodniopomorskim i jakichś 10 km przed samym Gdańskiem. Średnia temp: 13 stopni. I jeszcze na domiar złego z oszczędności miejsca  nie wzięłam kombinezonu przeciwdeszczowego. FUCKING BŁĄD! Warunki na drogach: przeeec... nie-cudowne;) Spychanie na pobocze, wyprzedzanie na czwartego, siódmego i osiemnastego, spękaliny na drogach jakby się King Kong po nich przebiegł - normalka. W takich chwilach szczególnie docenia się suchy nocleg pod dachem i gorącą strawę, którą ugościli mnie wieczorem moi gospodarze w Gdańsku. Piotr wraz z dziewczyną i przyjaciółmi okazali się rasowymi podróżnikami, pierwotnie podróżującymi na rowerach, a dopiero od kilku sezonów - na motocyklach, więc tematów nie brakowało. Gadaliśmy póki sił mi starczyło, czyli jakieś 2 godz, po czym padłam jak dętka i śniłam o kolejnych eskapadach;)

Postój przeciwdeszczowy, ELO!
Jeden z nielicznych postojów bez deszczu. To tam jadłam bułkę i machnęłam przejeżdżającemu motocykliście, który za 5 min wrócił, zapytał po niemiecku czy alles ok, a gdy otrzymał twierdzącą odpowiedź, pojechał bez słowa dalej. Dodam, że bułka przez ani sekundę nie odstępowała od moich ust.

Afra, rasta pies moich gospodarzy oraz Airoh. Miłość od pierwszego wejrzenia love love love

1 komentarz:

  1. I like it:)
    Ciągle mam Twoją czapkę:P Jak mi podeślesz adres to Ci ją odeśle. Póki co Afra na niej śpi i twierdzi że pachnie jak Airoh:P

    OdpowiedzUsuń