poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Mototrip 2010. Santander, dzień pierwszy i drugi

        I w końcu dotarłam do Hiszpanii! Na granicy Iberia od razu odznaczała się od francuskiego nieba słonecznym, bezchmurnym pasem błękitu. Do Santanderu towarzyszyła mi przepiękna autostrada A-8, biegnąca wzdłuż samego wybrzeża, słynąca z wyjątkowo malowniczych jak na autobanę widoków. Sam Santander ,w porównaniu do innych nadmorskich hiszpańskich kurortów, nie powala na kolana. Od taka Łeba, tyle że w bardziej egzotycznym wykonaniu. To co kusi, to bliskość gór i oceanu.
         Do znajomego Juanlu dotarłam koło popołudnia. Akurat w porę, by wziąć prysznic, przekąsić coś na kolację i wyruszyć na spacer nad brzegiem morza, gdy zapadał już zmrok. Gdyby nie porywisty wiatr, rzucający nami na lewo i prawo, byłoby całkiem przyjemnie. Po spacerze udaliśmy się do wspólnie wynajmowanego przez znajomych Juanlu pomieszczenia przemysłowego w olbrzymim, postindustrialnym budynku. Taki ponoć zwyczaj w Hiszpanii - tam, gdzie nie można przez cały rok bawić na plaży lub na ulicy, studenci mieszkający z rodzicami wynajmują całymi grupami (w tym przypadku była to grupa około 15osobowa) różne pomieszczania, by nadać im kształt komun, do których każdy wynajmujący ma klucz. Taka komuna to nie tylko miejsce spotkań wolne od upierdliwych rodziców, ale przede wszystkim miejsce rozrywek tj. bilard, gry telewizyjne, kino domowe czy zwykłe pogaduchy przy winie. W tej oto komunie, zbiorowisku przedmiotów znalezionych, przez zaledwie trzy wieczory poznałam około 20 osób!
          Po udanym wieczorze nastało udane przedpołudnie.Wybraliśmy się bowiem na krótką wycieczkę łodzią Alberta, jednego z poznanych ubiegłego wieczoru kolegów Juanlu. Zaopatrzeni w sycące bocadillos (kanapki) wylądowaliśmy na pobliskiej wysepce - plaży. Chłopaki grali w siatkę, a ja leżałam jak zwłoki i rozkoszowałam się pierwszym w tej wyprawie dniem na plaży. I tak oto upłynął dzień drugi, aż do kolejnego wieczora spędzonego w komunie, w towarzystwie nowych znajomych oraz hiszpańskiego wina za 2 euro ;)

Tyłem Alberto, kapitan na statku, na łodzi - Fernando i Juanlu

Drużyna kapitana stroi głupie miny ;)

W porcie. Mycie fury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz