piątek, 3 września 2010

Mototrip 2010, czyli postój u rodziny i kawałek Akwitanii

     Wracałam z Santanderu z duszą na ramieniu. Dobrze było poznać nowych ludzi, a powrót do Francji oznaczał powolne zmierzanie do punktu wyjścia. W drodze powrotnej zatrzymałam się ponownie u swojej rodziny w miejscowości Levignac de Guyenne, w sercu Akwitanii. Urzekły mnie malutkie miasteczka porozrzucane pomiędzy winnicami oraz pastwiskami dla krów ;) Urzekł mnie również spokojny tryb życia mieszkańców owych miasteczek, gdzie pozornie nic się nie dzieje ( głównie z powodu upałów), a jednak w każdym ocienionym ogrodzie tętni prowincjonalne życie. Kuzynka mojego ojca  Damiana przywitała mnie wołowinową ucztą oraz winem. A następnego dnia pożegnała, jak ma to w swoim zwyczaju, ogromnymi sandwichami z bagietki, wypełnionymi kiełbaskami francusko-hiszpańskimi w stylu chorizo (jej mąż ma sklepik z wyrobami mięsnymi) oraz sutą porcją jajecznicy, które tak energetycznie nafaszerowane wystarczały z nawiązką na cały dzień. Skonsumowałam je w drodze do Doliny Loary, gdzie miało miejsce moje ostatnie spotkanie trzeciego stopnia z akwitańskimi krowami ;)

Damiana, Florent i Maximiliano na Hondzie ;)

Duras

Postój przy krowach

One śledzą każdy Twój ruch.... ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz