Zdjęcie wątpliwej jakości, gdzie pod Mariborem |
Czyli kobiece podróże małe i duże, na sprzęcie skromnym i za niewielkie pieniądze.
niedziela, 15 marca 2009
Krótkich wypadów początek
Do Mariboru dotarliśmy wprawdzie szybko, sprawnie i bez problemów, ale już na miejscu okazało się, że jako totalna lewizna motocyklowa przy zdejmowaniu koła nie wpadłam na to, żeby zablokować klocki i oczywiście sama, bez całej palety narzędzi mogłam zapomnieć o zamontowaniu z powrotem koła bez pomocy mechanika. No więc kombinacji 100 tysięcy, latanie po znajomych Słoweńcach... Na całe szczęście moto miało bezpieczne schronienie w mini garażyku przyakademikowym, gdzie żadne chciwe łapsko nie mogło się na nie połakomić. Poza tym co tu dużo gadać, Słoweńcy nie kradną. Po kilkudniowej szarpaninie udało mi się znaleźć mechanika sprytnego, który nie tylko oferował swoje usługi w cenie rozsądnej, ale przede wszystkim znał zarówno angielski jak i niemiecki, i po problemie nie było ani śladu. Mogłam wsiąść na Hondzinę. I tak się zaczęły mini wypady, z początku ciut nieśmiałe, wciąż bowiem byłam na tyle zielona, że każdy zakręt mnie przerażał. Ale z każdym kilometrem było coraz lepiej. Vide foto: górzyście, spokojnie i widokowo... Gdyby jeszcze tylko ktoś zdjęcie mógł mi zrobić!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz