wtorek, 24 sierpnia 2010

Mototrip 2010. Hamburg - Zwolle, dzień trzeci

     Czyli najbardziej deszczowy dzień całej mojej podróży. Co prawda kurtka Modeki Virginia Lady sprawowała się całkiem nieźle, ale lekkie spodnie Acerbisa, już nieszczególnie... I choć bardzo je lubię, to nie  takie ich przeznaczenie- podróże w deszczu. Generalnie trasa była wyjątkowym pogodowym hardcorem. Regularny deszcz o średnim natężeniu każdy jest w stanie jakoś znieść, ale to nie był regularny deszcz o średnim natężeniu. Gdyby ktoś miał mnie pytać o skojarzenia, jakie nasuwają mi się po tym odcinku, powiedziałabym, że to raczej wyglądało jakby niebo nad Niemcami Północnymi było na pewnych odcinkach dziurawe, bo takiej częstotliwości ulew jeszcze na oczy nie widziałam. Za każdym razem kiedy przejechałam przez oberwanie chmury, okazywało się, że niestety doganiam kolejną burzę. Robiłam z cztery przystanki, tylko po to, by dać kolejnej burzy troszkę czasu, żeby mogła się ode mnie oddalić. Ale prędzej czy później i tak musiałam przejechać przez jej "epicentrum", "oko", czy jak to licho nazwać.
     Po jakimś czasie przestało mi już zależeć, kombinowanie na nic się nie zdało i tak byłam już doszczętnie przemoczona. Nogi pływały mi w wodzie, a dłonie wyglądały prędzej jak kalafior albo szczeniaczki sharpei. Dobrze, że chociaż aparat i dokumenty były bezpieczne w wewnętrznej, wodoodpornej kieszeni kurtki. 
  

Od lewej: postój, postój, Zwolle

               Jeżeli chodzi o atrakcje widokowe, cóż, generalnie to odechciało mi się widoków, ale regiony są dość swojsko przyjemne. Dużo wybiegów dla koni, pola słonecznikowe, niska zabudowa, niemalże barakowa, czerwone cegła. Bardzo zielono i mało ludziów. Po raz pierwszy też miałam okazję odwiedzić Holandię i byłam w ciężkim szoku. Tereny przy granicy niemieckiej:  bajkowe, utopijnie piękne! Wjeżdża się jak do raju utraconego, gdzie wszyscy uprawiają sporty, kierowcy jeżdżą wolno, domki wyglądają jak z piernika, a trawa jest zielona jak podkręcona w photoshopie. Do Zwolle dotarłam wymęczona jak diabli i z radością wysuszyłam się i wygrzałam u swojej miłości ;)


Jeden z nielicznych niedeszczowych postojów w drodze do Zwolle




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz